Karnawałowe smażenie i lukrowanie

17 czerwca, 2021

Święta Bożego Narodzenia i sylwestrowa noc już za nami. Nastał czas karnawału.

W okresie tym wybieramy się na karnawałowe bale i wspaniałe zabawy. Przygotowujemy też  przyjęcia we własnym zakresie, we własnym gronie. Spotkania organizowane w towarzystwie znajomych i przyjaciół są świetną okazją do podtrzymywania i zacieśniania kontaktów.
Nieodzownym elementem karnawałowych przyjęć jest muzyka, taniec, picie i jedzenie.

Z wymienionych elementów  to właśnie potrawy, a szczególnie niektóre z nich, nie zmieniają się od wielu lat i pokoleń. Są  tradycją karnawałowych przyjęć i podkreślają niepowtarzalną atmosferę spotkań. Mowa tu o smakołykach, własnej roboty, do których niewątpliwie należą puszyste jak wata pączki zarówno nadziewane śliwkowymi powidłami, polskie, babcine, gospodarskie jak  i rogate czy kładzione. Karnawałowymi przysmakami są też grochowinki kociewskie czyli chruściki, faworki. I tu również jest ich wielka różnorodność. Są pulchne i kruche, chrupiące, drożdżowe lub cienkie jak pergamin. Na karnawałowym stole pysznią się ciasteczka bardziej wykwintne od grochowinek choć wykonane z tego samego ciasta. To róże karnawałowe z wiśnią w środku. Nie mniej smakowite są aromatyczne ruchanki (racuchy) i wiele innych tłustych, smażonych i lukrowanych słodkości.

Gdy tak opowiadam przypominają mi się długie, zimowe wieczory z mojego dzieciństwa.

Był rok 1962. Karnawał. Za oknem śnieżna i mroźna zima, szybko zapadający zmrok. Cała sześcioosobowa rodzina przebywała w kuchni, gdzie było ciepło, przytulnie i zawsze pachniało obiadem albo świeżym ciastem. Tuż po świętach wypełnionych zapachem piernika i pomarańczy nadszedł czas smażenia i lukrowania. W okresie tym najczęściej zajadaliśmy się  grochowinkami. Mama przynosiła ze spiżarni (zawsze dobrze zaopatrzonej) wszystkie potrzebne produkty. Była to mąka prosto z worka przywieziona z pobliskiego młyna w Pelplinie, jaja z własnego kurnika i śmietana od gospodarza. Tylko margaryna i „oma”(specjalny tłuszcz do głębokiego smażenia) kupione zostały w miejscowym GS-owskim sklepie.  Starsze dzieci czyli ja, brat Witek i siostra Bożena ucieraliśmy na zmianę margarynę z cukrem i jajami z taką energią i zapałem, że aż trzonek od tłuczka był ciepły. Tylko mała Ania co chwilę moczyła palec w żółtej masie słodko-jajecznej i oblizywała chrupiący cukier. Gdy jaja były dobrze utarte mama dodała wiejską, gęstą śmietanę, mąkę z proszkiem i zagniotła ciasto. Nam pozwoliła wałkować, wycinać rąby i przekręcać ciasto przez dziurkę tworząc grochowinki. Smażeniem zajęła się sama. W specjalnym żeliwnym tryglu w połowie oplecionym rynką, która zatrzymywała go tuż nad paleniskiem na placie westwalki skwierczała rozgrzana „oma” lub smalec wytopiony ze słoniny wieprzowej. Podczas smażenia nie można było przeszkadzać mamie, bo grochowinki szybko się rumieniły i trzeba było prędko wkładać następne. Pośpiech był też potrzebny po to, aby nie obeschły te oczekujące na smażenie. Więc droga od stołu do westwalki musiała być wolna dla mamy, która pośpiesznie ją pokonywała. Cała praca trwała bardzo krótko i sprawnie. Grochowinki bardzo nam smakowały, a pod nosem często przyklejał się puder. Za to na Trzech Króli, kolację z okazji kolędy czy tłusty czwartek smażone były przepyszne pączki z lśniącym, białym lukrem.

Z wielką starannością wykorzystuję receptury na grochowinki, pączki i inne potrawy, które otrzymałam od mamy. Wiele z nich zapisałam w wydanej w 2010 roku książce kucharskiej „Dawne smaki Kociewia”. Dziś z tych  receptur jak i książki korzysta także moja córka Justyna. W ostatnim dniu 2011 roku czyli na Sylwestra, w formowaniu pączków i lukrowaniu pomagali najmłodsi członkowie rodziny wnuczka Agatka i mały trzyletni Ksawerek. To oni zostaną strażnikami starych przepisów mojej mamy Jadwigi Linda i moich.

Dziś także w okresie karnawału, częściej niż o innych porach roku wokół kociewskich domów snuje się słodki zapach smażonych pyszności, a biały lukier wymieszany z usmażoną skórką z pomarańczy spływa grubymi kroplami i skleja palce domownikom, którzy delektują się nimi nie zważając na kalorie.

O autorze

Krystyna Gierszewska

Krystyna Gierszewska

Prezes Kociewskiego Forum Kobiet, regionalistka, autorka książek kucharskich

Felietony