Pytanie w „teście na swojskość” – czy pieczecie na Gwiazdkę pierniki?

17 czerwca, 2021

Gdyby taki test był, umieściłabym w nim pytanie właśnie o pierniki. Wcześniej jednak trochę wstępu „o jeściu w ogóle”. W rozmaitości jedzenia widzę bogactwo kultury życia, świata. Każdy ma wspomnienia związane z jakąś potrawą lub w ogóle jeściem. Są takie potrawy, na które się czeka i takie, których unikamy.

W „Ksiónżce o jeściu na Kociywiu ” (ogólny tytuł – „W kuchni i przy stole”) znalazły się moje opowieści o brzadzie, okrasie… Wymieniłam też – kluski z szablami. Od dzieciństwa była to moja ulubiona potrawa, właściwie zupa. Nazwa brzmi dość dziwnie. Kluski – wiadomo, ale dlaczego z szablami. Znający dialekt kociewski wiedzą, że szable to nie biała broń lecz fasola, która też bywa biała. I taka jest najlepsza, by zupa po dolaniu śmietany nie była sino-szara. Jak gotuje się kluski ziemniaczane – wszyscy wiedzą. Nazywa się je – szarpaki, szare kluski, „kluski z bjidy” (jak określiła je jedna z moich znajomych niepodzielająca absolutnie mojego wychwalania potrawy). Najpierw gotuje się fasolę, gdy jest miękka, kładzie się łyżkę kartoflaną kluski i potem do kluszczóny należy dolać śmietany, najlepiej lekko kwaśniej. Kwaskowata zupa czeka na cukier – i jest pycha… Nie tylko dla mnie. Wśród moich siostrzenic i siostrzeńców też są miłośnicy tej prostej potrawy, choć i zdarzają się zdziwienia typu – jak można coś takiego jeść… A można i to z przyjemnością. Moja teściowa piekła w chlebowym piecu na dużych blachach szandar, czyli gruby „placek” z utartych kartofli plus przyprawy, cebula i kawałki boczku. Była to wygodna forma nakarmienia dość licznej rodziny, np. w wakacje – krąg zasiadających do stołu poszerzał się to kto mógłby nasycić wszystkich smażonymi na patelni kartoflakami, plyndzami.

W moim domu rodzinnym było nas mniej więc mama sama smażyła kartoflane placki (rzadko tu mówiono ziemniaki, raczej kartofle lub bulwy). Sama bardzo je lubiła, zwłaszcza z tzw. młodych kartofli. Placki bywały często natomiast pierogi rzadko, choć były w jej wykonaniu bardzo smaczne, duże z twarogiem… Stały się daniem właściwie odświętnym. Na przykład po zdaniu matury – uroczysty obiad dla mnie – taki na życzenie, to były właśnie wspomniane pierogi. Do dzisiaj mówię, że każdy kotlet zamienię chętnie na pierogi. Na bardzo smaczne pierogi warto wybrać się do Czarnej Wody, do Ostoi… Nieraz tam bywałam.

Potrawy, które wolałabym ominąć, to zagraj i czarnina. Zagraj – ciekawa nazwa. Może udawać czasownik i to w trybie rozkazującym, a jest to rzeczownik rodzaju męskiego. Właśnie zdecydowanie wolałabym uczyć się gramatyki niż jeść tę zupę z rozgotowanych kartofli (plus włoszczyzna plus zacierki). Właściwie była to zupa ziemniaczana, tyle że zaskwarzóna smażónymi szpyrkami.

Czarniny nie lubiłam z innego powodu. Widok krwi (jakiejkolwiek) zawsze mnie niepokoi. Dobrze przyrządzona z surowym owocem jest smaczna… Na II Kongresie Kociewskim podczas wieczornej biesiady miała być rarytasem.

Zupełnie bez emocji można mówić o szturanych (lub dukanychkartoflach, czy np. zaciyrce, która prawie codziennie (prócz niedziel) była na wieczerzę (tak mama mówiła na kolację). Nieraz do niej dojadaliśmy smażone kartofle, gdy zostały z obiadu lub chleb z powidłami.
W swoim domu też gotowałam niekiedy zacierkę na mleku. Dzieciom smakowała. Kiedyś – dorosły już syn bardzo mnie ucieszył, prosząc o ugotowanie zacierki, bo synowa nie gotuje, a on bardzo tę zupę mleczną lubi…

Na wspomnienie smaków dzieciństwa co roku „nabierają” mnie dorosłe już dzieci, które mają swoje osobne gniazda, jednak na Gwiazdkę chcą mieć pierniki – takie jak dawniej – różnorodne, pachnące, lukrowane (nie kupne !). Pieczenie ich w Adwencie to całe rodzinne misterium, 4kg mąki, prawdziwy miód, cyrop

Jest ciepło, pachnie już świętami, każdy ma swoją ważną rolę w tym domowym teatrze a wszędzie czai się radość…

O autorze

Maria Pająkowska-Kensik

Maria Pająkowska-Kensik

Profesor Uniwersytetu im. Karola Wielkiego w Bydgoszczy, językoznawca, ekspert dziedzictwa kulturowego Kociewia

Felietony